Opowieść w stylu hip-hopowej zajawki (czy jakkolwiek się to nazywa) i mniej więcej takim rytmie. Zresztą załapując ten rytm czyta się łatwiej zwłaszcza osobom o upodobaniach klasycznych. Dużo, dużo wyrazów taki właśnie paw, wymiocina słowa. Płytkość, miałkość, beznadzieja, trud czytania czasami nawet męka a jednak wyłania się z tego sens.Mimo, że opowieść o jakiś marginesach szoł-biznesu teoretycznie jest daleka od autorki najbardziej kojarzy mi się to z wydarzeniami jakie ją dotknęły po sukcesie " Wojny polsko - ruskiej".
Tylna okładka.
Cudnej urody autorka odziana w odzież o oryginalnym zestawie kolorystycznym oblizuje słoik. Możnaby nawet napisać podlizuje się Słoikom czyli przyjezdnej ludności Warszawy. Ale cóż to mamy w słoiku? Buraki, i to nawet przetarte, przetarte przez sito miasta... Oj.
Bardziej bieżąca twórczość Dorotki: