wtorek, 3 marca 2015
WYSPA WYPACYKOWANEJ KAPŁANKI MIŁOŚCI Christoper Moore
Jest to ponoć najzabawniejsza amerykańska powieść 1997roku. Najwidoczniej nie mam tamtejszego poczucia humoru, ale jakoś to przeboleję. Choć zapewnie istnieją tacy dla którech boleści w okolicach prokreacyjnych są powodem do zataczania się ze śmiechu.
Poza tym powieść bardzo przyjemna, przygodowa, intelektualnie niewymagajaca. Ponad pięćset dwadzieścia stron podzielono na sześćdziesiąt siedem rozdziałów i niezależnie od tego czy miał on cztery czy dwanaście stron akcja nie traci oddechu czyli jest wartka.
Główny bohater Tucker Case jest nieudacznikiem. Poznajemy go w momencie gdy odzyskuje przytomność, wisząc na gałęzi głową w dół a ktoś klepie do po twarzy mówiąc: mniam, mniam. Słowem jest uroczo i od razu nabiera się ochoty na dalszą część. Dalej dowiadujemy się jak to się stało, że znalzał się na małej mikronezyjskiej wyspie. Poznajemy jego tamtejsze losy, gdy odkrywa czym zajmuje się lekarz-misjonarz i jego żona przebierająca się za Kapłankę Nieba.
Nad jego losem czuwa tajemniczy Vincent, który w wolnych chwila grywa w karty z Jezusem. Całości, niczym wisienka na torcie, dopełnia gadający nietoperz. Słowem moc atrakcji.
Książka została u nas wydana w 2008 roku i chyba czytał ją któryś polityk, bo znajdują się tu takie treści: "Większość ludzi to lemingi. (...)Zachowują się jak samobójcze gryzonie."
3,5cm
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz