Feblik to ponoć słabostka i nie jestem do końca przekonana czy nie odnosi się to również do całości tej opowieści.
Niby wszystko ładnie miło i przyjemnie ale próby zainteresowania okolicami Poznania jakieś takie mizerne i nieciekawe. Rozumiem, że Ignacy Grzegorz jako dziecko z innej planety nie może wysłuchiwać przebojów Dody czy Sarsy ale Mazowsze, no przepraszam ale przegięcie, które rozwaliło mnie i ciepnęło mną na łóżko. Niech sobie biedaczysko wysłuchuje Grechuty czy Osieckiej skoro musi, zespoły ludowe nawet z takim dorobkiem jak Mazowsze pozostawiając na dalsze etapy żywota.
Podobne wrażenia miałam czytając o kręconych w łazience przygody McKlocka. Skojarzenia co najmniej "urocze".
Nie sądzę aby autorka miała jakikolwiek kontakt z młodzieżą współczesną, która zapewne ma wiele swoich wad, ale zalety wierzę, że też ma. Powinnością zaś autora jest odkrycie ich przed czytelnikiem. Zważywszy na to, że jest to powieść dla młodzieży, wskazanie jej pozytywnych wzorców współczesnych a nie z prehistorii również byłoby mile widziane/czytane. Z resztą jak mówi babcia historia co do młodzieży zawsze były wątpliwości a potem okazywało się, że nie jest tak źle jakby się wydawało.
Słowem na razie jest jeszcze dobrze, co nie znaczy, że nie należy skręcić zamiast iść prostą drogą. Ogólne wrażenie pozytywne, jak mawiała pani od geometrii wykreślnej bardzo dobrze - trzy plus.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz