czwartek, 31 grudnia 2015

FEBLIK - Małgorzata Musierowicz

Feblik to ponoć słabostka i nie jestem do końca przekonana czy nie odnosi się to również do całości tej opowieści.
Niby wszystko ładnie miło i przyjemnie ale próby zainteresowania okolicami Poznania jakieś takie mizerne i nieciekawe. Rozumiem, że Ignacy Grzegorz jako dziecko z innej planety nie może wysłuchiwać przebojów Dody czy Sarsy ale Mazowsze, no przepraszam ale przegięcie, które rozwaliło mnie i ciepnęło mną na łóżko.  Niech sobie biedaczysko wysłuchuje Grechuty czy Osieckiej skoro musi, zespoły ludowe nawet z takim dorobkiem jak Mazowsze pozostawiając na dalsze etapy żywota.
Podobne wrażenia miałam czytając o kręconych w łazience przygody McKlocka. Skojarzenia co najmniej "urocze".

Nie sądzę aby autorka miała jakikolwiek kontakt z młodzieżą współczesną, która zapewne ma wiele swoich wad, ale zalety wierzę, że też ma. Powinnością zaś autora jest odkrycie ich przed czytelnikiem. Zważywszy na to, że jest to powieść dla młodzieży, wskazanie jej pozytywnych wzorców współczesnych a nie z prehistorii również byłoby mile widziane/czytane. Z resztą jak mówi babcia historia co do młodzieży zawsze były wątpliwości a potem okazywało się, że nie jest tak źle jakby się wydawało.

Słowem na razie jest jeszcze dobrze, co nie znaczy, że nie należy skręcić zamiast iść prostą drogą. Ogólne wrażenie pozytywne, jak mawiała pani od geometrii wykreślnej bardzo dobrze - trzy plus.

SKLEPIK Z NIESPODZIANKĄ, ADELA - Katarzyna Michalak

Było to moje pierwsze spotkanie z twórczością Katarzyny Michalak i mam nadzieję, że nie ostatnie. Czyta się szybko i przyjemnie, historia była wciągajaca i interesująca. Najbardziej jednak wzruszył mnie ten kiczowato-melodramatyczny styl. Niby powinna być to wada, ale tak mnie to rozbawiło, że właściwie uznaję za zaletę, choć nie wiem czy zniosłabym taką ilość pozycji jaką autorka ma na swym koncie.

Akcja toczy się w miasteczku nadmorskim Pogodna, które wygląda niczym z pocztówki, brakuje tylko Mikołaja z reklamy Coca-coli. Przedwojenne kamieniczki, którymś jakimś cudem nie zburzyli radziedzcy wyzwoliciele Pomorza, przykrywa śnieg. I oto w tej scenerii pojawia się Anna zaginiona żona jednego z bohaterów, a co za tym idzie, życie czterech kobiet(właściwie trzech), staje na głowie.

Tytułowa Adela(wyjątkowo bogata księgowa po Politechnice Koszalińskiej) wyznaje, jak na długoaśnej spowiedzi swoją, przeszłość. Po czym okazuje się, że kręcący się w okół niej od lat burmistrz Jureczek zostaje miłością jej życia.


Przyjemne czytadło.

Druga strona recepty.

Czyli jak sobie przypomnę o czym to było to napiszę. ;p

Obycie umila życie

Czyli jeśli poradnik, to żeby to było coś miłego i pożytecznego.

Na Gol(ł)asa

Wywiad rzeka Wiesława Gołasa z córką Agnieszka.

sobota, 10 października 2015

DZIEWCZYNY WYKLĘTE Szymon Nowak


Jest taka teoria, że skoro cały rok pracy czytamy dla rozrywki i miłego spędzania czasu to w wakacje powinniśmy sięgnąć po coś cięższego. I oto w sierpniowe upały towarzyszyły mi "Dziewczyny Wyklęte".
Kilkanaście biografii kobiet w różnym wieku, które nie godziły się na nowy powojenny ustrój. Najczęściej były to sanitariuszki, które niosły pomoc nie tylko swoim kolegom z oddziałów opatrywały również przeciwników. Kary za udział w konspiracji były dotkliwe. Skazywano na śmierć i zabijano nawet kobiety w ciąży. Taka kara spotkała również Inkę, najbardziej znaną z bohaterek tej książki, mimo że w dniu ogłoszenia wyroku nie miała 18 lat, a komunistyczne prawo nie zezwalało na stosowanie kary śmierci wobec niepełnoletnich. Wszystko zależało od tego czy dziewczyna miała więcej szczęścia i nie trafiła na proces pokazowy. Inka tego szczęścia nie miała.
Książka napisana świetnie, czytało się szybko. Jeden minus to pomysł autora aby niektóre sytuacje opisać z punktu widzenia kobiety i wyszły z tego dość żałosne wyznania jak z pamiętnika pensjonarki, aż chciało mi się śmiać, a trochę nie wypadało. Sugeruję aby autor zaprzestał takich działań a wszystko będzie dobrze.

piątek, 31 lipca 2015

MORFINA Szczepan Twardoch


Niewątpliwie tak opowieść jest ciekawym przeżyciem. Pierwszą część przeczytałam w weekend, drugą do połowy męczyłam po dziesięć stron dziennie.

Konstanty Willemann nazwany szumnie bon-vivantem podejmuje współpracę z dopiero co tworzącą się organizacją podziemną w okupowanej Warszawie.

Ciekawy zabieg wprowadzenia drugiej narratorki, po pewnym czasie zaczął mnie nużyć, właściwie jak to ładnie określił autor w swej opowieści jest to takie "pierdolenie". Sztuka dla sztuki, ok, fajnie, rozumiem, z tym, że ta akurat nie bardzo przypadła mi do gustu. Tę opowieść spokojnie  można by było pomniejszyć o jakieś dwieście stron. Nie mogę jej jednak odmówić pewnej narkotyczności, mniej więcej tyle samo mi się nie podobało co mi się nie podobało, ale pod koniec było mi jednak żal, że się kończy.
Poza tym, może nie  tyle typowa ale dość często spotykana we współczesnej prozie nieumiejętność udowodnienia swoich racji, bo otóż autor twierdzi, że główny bohater jest bon vivantem, jakoś mu nie wierzę, a on mi tego nie udowadnia. Jakoś brak mu finezji czy polotu. Morfiny i kobiet też jakoś szczególnie dużo tu nie ma.
A gdy się okazało, że ten cudny Konstanty podobny jest do Dymszy... chyba dowcip autora.
Właściwie całość opowieści kręci się wokół członka, oczywiście, że można mieć takie fascynacje, ale żeby pisać o tym pięćset stron. ;p

Jest teoria, która mówi, że "Twardoch wykreował antybohatera, którego nie sposób nie lubić", to ja ten sposób znalazłam.

Z ARCHIWUM EKS Jane Moore



Kolejny klon Bridget Jones.
Od tego typu literatury oczekuję aby była lekka, łatwa i przyjemna i ta książka taka właśnie jest. Ostatnie czterdzieści stron czyli jak się ułożyła sytuacja po "wielkim wybuchy" jest może nieco nudniejsze, ale tragedii nie ma.

Fay Parker jest oczywiście piękna i odnosi sukcesy zawodowe a nawet zamierza wyjść za mąż. Kiedy jednak narzeczony postanowił zaprosić na ślub swoje byłe narzeczone, Fay zaprasza swoich byłych chłopaków. To się może skończyć tylko w jeden sposób.

NIEPRAWDA, ŻE KŁAMIĘ Francesca Clementis



Opowieść z cyklu kolejny klon Bridget Jones.

Tym razem skupiamy się na kłamstwie. Lauren Connor spotyka na przyjęciu Chrisa, którego okłamuje, że nie jest spod znaku Ryb. Kłamstwo to nie dość, że jest głupie i zupełnie niepotrzebne to pociąga za sobą lawinę innych. W tej opowieści ludzie kłamią głównie po to żeby nie zrobić innym przykrości przez co brną w kuriozalne sytuacje.

Lauren jest, jak to zwykle w takich opowieściach bywa cudowna, wspaniała i w ogóle, tylko brak jej miłości, ma jednak szczęście bo jest bohaterką takiej opowieści, dla której przewidziano happy end jako jedyne możliwe zakończenie.

Styl z początku nieco toporny. Z czasem jednak wątek kłamstw zaciekawia na tyle, że nie zwraca się na to uwagi. Tej opowieści przyświeca hasło dr Housa, że wszyscy kłamią.

niedziela, 31 maja 2015

PANI JEGO SERCA Stephanie Laurens


Kolejny z romansów o grupie byłych szpiegów, którzy zamierzają znaleźć sobie żony. Najbardziej interesuje mnie tajemnicza postać ich byłego szefa i chyba tylko dlatego to czytam, mam nadzieję, że zagadka zostanie rozwikłana.

Tym razem sprawa dotyczy Charles'a  St Austell'a, który ucieka od londyńskich swatek do swojego ziemskiego majątku. Tam spotyka swoją młodzieńczą miłość. Dowiaduje się, że jej rodzina jest zamieszana w szpiegostwo a że były szef polecił mu zbadanie tej sprawy. Penelopa i Charles spędzają dużo czasu razem i wiadomo co z tego wyniknęło...

TANI DRAŃ Wiesław Michnikowski, Marcin Michnikowski


To taka autobiografia, biografia i wywiad rzeka w jednym- wybitny aktor w rozmowie ze swoim synem. Trzeba się opanowywać, żeby nie przeczytać w jeden dzień. Lekko, miło i przyjemnie, do tego sporo zdjęć. Owszem wady znaleźć nie trudno ale skoro udało się namówić osobę nielubiącą wywiadów na rozmowę, to raczej należy się cieszyć, że udało się wydobyć choć tyle.

Do moich zrobiorów rękodzielniczych.


Wynalazki poprzedniego systemu.

Ciekawy pomysł z niewielkimi zdjęciami na boku strony, jeśli przewijać je szybko mamy mała animację, a pan Wiesław ukłoni się czyli uniesie kapelusz.


Na sam koniec mała nieprzyjemność w ostatnim pytaniu błąd druku, co prawda historyjkę tę znam ale i tak wolałabym pełny tekst.


czwartek, 30 kwietnia 2015

DAWNO DAWNO TEMU I PRAWIE NAPRAWDĘ Brigid Pasulka



Ksiażkę więłam w pośpiechu przedświątecznym bo mi się zdało(po okładce), że to jakaś opowiastka dla nastolatek. Nic bardziej mylnego. A jak się zdziwiłam, że akcja toczy się w Polsce... no bo po co czytać co z tyłu napisano.

Akcja toczy się w dwóch wymiarach. Pierwszy to historia Anielicy i Gołębia, w przeddzień oraz w trakcie i tuż po II wojnie światowej. Drugi to opowieść Beaty zwanej Babą-Jagą, obserwującej relacje Ireny i jej córki Magdy w latach dziewięćdziesiatych XX wieku. W końcu obie opowieści łączą się w jedną.

Czyta się to całkiem przyjemnie, autorka zadbała o szczegóły, na które być może czytelnik amerykański nie zwróci uwagi, ale my poznamy, że przyłożyła się do tematu. Czas mija, akcja się toczy w pewnym momencie dzieje się źle, a potem gorzej i gorzej. Nie wiem czy sama koncówka ma dawać jakąś nadzieję, czy pozostać ma smutek.

środa, 29 kwietnia 2015

WYBRANKA Stephanie Laurens



Romans. Tristan i jego koledzy szpiedzy kończą służbę dla kraju, głównym tego powodem jest fakt, że odziedziczyli spore majątki i teraz powinni zadbać o dziedziców. Z tym, że wcześniej się ożenić. W przypadku głównego bohatera sprawa jest o tyle pilna, że musi dokonać tego w rok.
Panowie postanawiają założyć Klub Niezdobytych(która to nazwa nie ma dla mnie sensu, gdyż wiadomo, że po kolei będą zdobywani, ale może lubią się łudzić.)Doglądając remontu domu zakupionego na rzecz klubu Tristan poznaje fascynującą sąsiadkę i postanawia pomóc jej rozwikłać zagadkę tajemniczych włamać do sąsiadujących domostw. Koniec wiadomy.

Dobrze że to wypożyczyłam, bo w gorączce mi towarzyszyła, a że nie wymaga wysiłku intelektualnego, to mogłam to przeczytać, ale co do jakości się nie wypowiem.

Cytat związany z rękodziełem:
" W pokoju były: Ethelreda, Milllie, Flora, Constance, Helen i, tak, była tam też Edith. Wszystkie sześć. Paplały coś o węzełkach - francuskich węzełkach? - a co to są francuskie węzełki."

piątek, 3 kwietnia 2015

BAŚNIE REGIONU SŁUPSKIEGO Jolanta Nitkowska- Węglarz


Postanowiłam zainteresować się nieco legendami i baśniami. Po obskoczeniu legend dotyczących większych miast przyszła, pora na coś mniejszego. Baśnie oparte są na niemieckich pozostałościach w tej dziedzinie. Sporo jest tych smutnych bez szczęśliwego zakończenia. Pięć bajek jest dość podobnych do siebie - zjawa płci żeńskiej prosi o pomoc jakiegoś mężczyznę, oferujac mu za przysługę ogromny majątek, on jest już bardzo bliski wykonania polecenia ale w ostatniej chwili coś odwraca jego uwagę i zjawa musi czekać kolejne sto lat na potencjalnego wybawiciela.
Jak to bywa w przypadku bajek jedne podobały mi się bardziej inne mniej ale chyba warto było przeczytać.


0,8cm

wtorek, 31 marca 2015

AWARIA UCZUĆ Joanna Kruszewska



Opowieść z cyklu kolejny klon Bridget Jones.
   Matylda robi karierę i prawdopodobnie dostanie awans. Ma też kochającego mężczyznę u boku. Jej życie toczy się bez większych wstrząsów.
   Aż tu nagle pewnego dnia okazuje się, że Matylda jest w ciążu. Zostaje natychmiast zwolniona z pracy, a jej ukochany wyjeżdża na zagraniczny kontrakt i przestaje się odzywać.
I co dalej?
Do pięćdzisiątej strony powieść mnie nie wciągnęłą, stało się to dopiero około siedemdziesiątej a już około sto czterdziestej domyślałam się rozwiązania, które nie szczególnie mi przypadło do gustu.
Słowem bardzo dobrze- trzy plus - przeczytać można ale żadnego nowatorstwa tu nie ma.

Jeszcze dwa znaleziska:
Taki dowcip, który Cezary Pazura opowiadał...



W pewnym momencie pojawia się Beata...co ciekawe żadna z bohaterek tej książki nie nosi takiego imienia.



2cm

sobota, 14 marca 2015

PRZYJACIÓŁKA Z MŁODOŚCI Alice Munro




Moje pierwsze spotkanie z kanadyjską noblistą bardzo przyjemnie mnie zaskoczyło. Wspaniałe, wciągajace miejscami nawet hipnotyczne opowiadania. A ponieważ forma krótka nagle zapytujesz się dlaczego już się skończyło. Opowieście z zycia kobiet. Wcale nie cukierkowe. Wcale nie łatwe. A w ogólnym rozliczeniu dające bohaterkom świadomość, że postąpiły właściwie.




Cytat około robótkarski

Z opowiadania pt."Meneseteung"

"Moje palce zawsze były zbyt niezdarne, bym mogłą z powodzeniem zajmować się robótkami szydełkowymi, i nie jest to tylko wymówka. Różne cudeńka sztuki hafciarskiej, których tyle się dzisiaj widuje- kosze wypełnione po brzegi owocami albo kwiatami, mali holenderscy chłopcy, panny z konewkami w dłoniach, w zawiązanych pod brodą kapelusikach z daszkiem- wszystkie te wzory przerastały moje zdolności manualne."


2,9cm

wtorek, 3 marca 2015

WYSPA WYPACYKOWANEJ KAPŁANKI MIŁOŚCI Christoper Moore



Jest to ponoć najzabawniejsza amerykańska powieść 1997roku. Najwidoczniej nie mam tamtejszego poczucia humoru, ale jakoś to przeboleję. Choć zapewnie istnieją tacy dla którech boleści w okolicach prokreacyjnych są powodem do zataczania się ze śmiechu.
Poza tym powieść bardzo przyjemna, przygodowa, intelektualnie niewymagajaca. Ponad pięćset dwadzieścia stron podzielono na sześćdziesiąt siedem rozdziałów i niezależnie od tego czy miał on cztery czy dwanaście stron akcja nie traci oddechu czyli jest wartka.
Główny bohater Tucker Case jest nieudacznikiem. Poznajemy go w momencie gdy odzyskuje przytomność, wisząc na gałęzi głową w dół a ktoś klepie do po twarzy mówiąc: mniam, mniam. Słowem jest uroczo i od razu nabiera się ochoty na dalszą część. Dalej dowiadujemy się jak to się stało, że znalzał się na małej mikronezyjskiej wyspie. Poznajemy jego tamtejsze losy, gdy odkrywa czym zajmuje się lekarz-misjonarz i jego żona przebierająca się za Kapłankę Nieba.
Nad jego losem czuwa tajemniczy Vincent, który w wolnych chwila grywa w karty z Jezusem. Całości, niczym wisienka na torcie, dopełnia gadający nietoperz.  Słowem moc atrakcji.

Książka została u nas wydana w 2008 roku i chyba czytał ją któryś polityk, bo znajdują się tu takie treści: "Większość ludzi to lemingi. (...)Zachowują się jak samobójcze gryzonie."





3,5cm

wtorek, 17 lutego 2015

NIE TA SIOSTRA Joan Smith

Oooo, książkę złapałam w bibliotece, bo ktoś ją właśnie oddał. Romans potrzebny był mi do wyzwania, bo inaczej bym go nie wzięła i może gdybym go nie wzięła byłoby znacznie lepiej.

Zapowiadało się ciekawie, lord Griffin wraca po pięciu latach z Brazylii, chcąc się ustatkować. Jednak jak się okazuje jego narzeczona znalazła sobie innego narzeczonego. Lord postanawia odzyskać względy ukochanej. Tymczasem w nim podkochuję się od zawsze młodsza siostra narzeczonej - Alice, czego on oczywiście nie jest się w stanie domyślić ani zauważyć.
Niestety na przyjemnych zapowiedziach się skończyło.  Lord, jak wynika z opisu prawie, że wydmuchuje nozdrzami testosteron tak jest męski, a zachowuje się jak nastolatka. Jedyną w miarę normalną, jak na tą dziedzinę literatury, postacią jest Alice. Poza  tym wszystko bardzo schematyczne, nudnawe, słowem słabe.


sobota, 14 lutego 2015

MARLENE Angelika Kuźniak


Fantastyczny, fascynujący reportaż. Napisany na podstawie rzeczy jakie po sobie zostawiła Marlena Dietrich, oraz wywiadów jakie udało się przeprowadzić autorce z osobami, które miały z artystką kontakt. Pierwsza część dotyczy koncertów gwiazdy w Polsce. Druga część to koniec kariery i schyłek życia. W epilogu jeszcze parę wspomnień o rodzinie. Na końcu kalendarium.

Czyta się jak świetną sensację. Autorka jeszcze raz tchnęła życie w to co martwe i przykryte grubą warstwą kurzu.

I jeszcze coś o tym, jak to się czasy zmieniły. 
"W garderobie Marlena wyglądała tak staro, że gdybym wtedy zrobił zdjęcia, byłoby to po prostu niegodne." Ze wspomnień Arno Fischera.


środa, 11 lutego 2015

NA USTACH GRZECHU. POWIEŚĆ ŻYCIA WYŻSZYCH SFER TOWARZYSKICH Magdalena Samozwaniec


Na początek cytat z tylnej okładki i z Jerzego Waldorffa zarazem: " Mówiono zaś dnia pewnego i Kossaków o pladze romansów >>z wyższych sfer<< produkowanych masowo przez grafomanów i niestety coraz bardziej masowo czytanych przez społeczeństwo. Jak temu zapobiec? - Niech Madzia napiszę parodię Mniszkówny. Magdalena podjęła się od razu zadania najtrudniejszego. Nie jakiegoś tam, choćby i bardzo ciętego felietony, lecz całej regularnie zbudowanej powieści, która ośmieszałaby tasiemce Heleny Mniszek i jej towarzyszy. Kolejne rozdziały czytani przy rodzinnym stole, wspólnie krytykowano i uzupełniano dowcipami tworzonymi ad hoc, przy dobrym jedzeniu i winie.

Moim zdaniem to musiały być całkiem niczego sobie imprezki, zważywszy na tę powieść, pełną niesamowitych wręcz porażających metafor. Rzeczywiście bardzo udana parodia. Choć czasami aż przesadzona, bo nawet w parodii przydałby się umiar a tu właściwe nie ma nieprzerysowanego zdania.

Książka zadedykowana jest "autorce Trędwatej, autorowi Szalonej sielanki", autorce Paniątka i autorce Horyniec". Trędowata spokojnie dotrwała do naszych czasów jako melodramat wszcheczasów, udało mi się jeszcze znaleźć kto jest autorem "Szalonej sielanki". O dwóch pozostałych słuch zaginął, zapewne razem z modą. Magdalena zaś zyskała sławę i uznanie.

Opowieść o hrabim Kotwiczu, który z nagła zakochuje się w Steńce Doryckiej i co z tego wynikło.

A to klika ślicznotek:

"Był to świt przeciągle bolesny jak śpiew bociana"

"Wtem dobiegł ją jakiś nieuchwytny gwar, niby huk nadbiegającej chyżo lokomotywy parowozu lub niewdzięczny odgłos karabinu maszynowego."

(...)póki stary słoneczny zegar w ogrodzie, przerobiony na czas francuski, nie wykukał dwudziestej ósmej godziny i ścichł.

" -Wody!... - szepnęła białym poszeptem. Zaległa gwałtowna cisza.
Dolary w pierwszym porywie instynktu, chcąc ratować żonę, chciał sobie rozbić głowę o mur, lecz w drugim popędził jak szalony het, ku lokomotywie, która sapiąc jak miech, wydzielała ciepłą wodę bokami, i porwawszy w garście płynu, bryznął nim w ślubne lica żony. NA dalsze zabiegi nie było już czasu, gdyż szynami wtoczył się na peron sam pociąg, dzwoniąc łańcuchami, kipiąc rondlami, tłukąc tłokami, gwiżdżąc konduktorem, wyglądając pasażerami i wyrzucając z siebie fumy proletariackie, kłębiące się tak i siak, jak garść potępieńców."


I nawet koniec smutny - tego to się niespodziewałam.

1cm

wtorek, 10 lutego 2015

KLUB WREDNYCH MATEK Joanna Opiat Bojarska



Książka ta ma jedną rewelacyjną cechę, czyta się ją bardzo, bardzo szybko, co należy chwalić autorce, bo napisać coś tak łatwo przyswajalnego to też sztuka. Poza tym banał. Tytuł powstał raczej celem zachęcenia do kupna czy choćby przeczytania. Nie doczekamy się w tej lekturze niczego zaskakującego. To opowieść o koleżankach ze studiów, które czy chciały, czy nie chciały zostały matkami. Dodajmy zupełnie zwyczajnymi matkami z ich całkiem zwyczajnymi radościami, lękami i problemami. W przed ostatnim rozdziale bohaterki mają dość poważne kłopoty, autorka jednak postanowiła nie rozwijać wątków i zakończyć opowieść w kolejnym rozdziale, który toczy się dwa lata po wcześniejszych wydarzeniach. Oczywiście tzw. happy end bo jakże by inaczej. Powieść jest sympatyczna ale nic poza tym.


1,8cm

poniedziałek, 9 lutego 2015

BŁĘKITNA KREW Magdalena Samozwaniec



Koniec II wojny światowej, początek nowego ustroju. Krzysztof Pękosławski z zawodu arystokrata, postanowił nie skalać się pracą. Bywa, że pieniądze same pchają mu się do rąk, wystarczy się po nie schylić. Krzysiu jednak pozostaje wierny swoim ideom, gdyż wysiłek fizyczny mógłby spowodować chorobę. Tym sposobem lata lecą czasy się zmieniają, rodzina i znajomi odchodzą a Krzysiu tkwi w rozpadajacym się dworze w Rajewie.

Lekka satyra na arystokrację czasów powojennych. Przeczytać można. Czyta się szybko i przyjemnie. Jednakże lektura właściwie nic ciekawego nie wnosi, zatem przynajmniej po tej książce nie podzielam zachwytów niektórych osób na dziełami autorki.
Takie ciekawostki z ksiażki wzięte: "cofnijmy się o kilka godzin wstecz", "marmelada" . Rozumiem, że autorka z arystokracji ale mimo wszystko korektorki powinny zadziałać.

Najbardziej spodobał mi się opis jednego z bohaterów: "Był niepokojąco przystojny, mimo pewnego podobieństwa do małpy..."

2,5cm


sobota, 7 lutego 2015

KLUB TOWARZYSKI NIEGRZECZNYCH DZIEWCZYNEK Alisa Valdes-Rogriguez



Książka w typie: kolejne klony Bridget Jones, choć problematyka nieco cięższa. Sześć koleżanek z college'u założyło klub niegrzecznych dziewczynek czyli sucias...w języku polskim jest podobnie wyglądające słowo. Spotykają się dwa razy w roku na plotach.W ich opowieściach świat jest cudowny(poza jedną bohaterką ze skłonnościami do destrukcji). Do prawdy boją się przyznać czasami i same przed sobą, a co dopiero przed przyjaciółkami. Opowieść o banalnej budowie- na początku wszystko pięknie, potem wszystko się wali, po czym zmierzamy do happy endu. Takie zwykłe babskie czytadło. Czyta się szybko i przyjemnie, może poza fragmentami, kiedy jedna z bohaterek znajduje się pod wpływem alkoholu. Niestety właśnie ona rozpoczyna tę opowieść. Jeśli jest coś co odróżnia tę książkę od tysięcy jej podobnych to tło, czyli Ameryka widziana oczami bohaterek Latynosek. Nie jest pięknie. Prawda ukryta pod nieszczerym powitaniami i maksymalnie wybielonymi zębami jest raczej brzydka. Tylko czy w czytelniczki zaangażowane w losy bohaterek będą zwracać uwagę na coś takiego?




2,7cm

sobota, 31 stycznia 2015

WNUCZKA DO ORZECHÓW Małgorzata Musierowicz




Kolejny tom Jeżyciady - opowieści o borejkowej rodzinie, którą darzę wielkim sentymentem, przez co trudno mi się odnieść do wad jakie ponoć zawiera utwór(czytałam oczywiście opinię innych osób).  Jedyne co zauważam, że pojawia się coraz więcej nostalgii albo też jest to smutek przed nadchodzącym nieuchronnym...
Tym razem heroiną zostaje Dorota. Dziewczę zamieszkałe w tak zwanej wsi zabitej dechami, które jest inteligentne na skutek czego staje się i mądre, przez co marzy o zaszczyceniu swoją osobą, którejś z krajowych uczelni medycznych. Tymczasem na jej ścieżce życia(oraz prawie dosłownie również) pojawia się Ida Pałys, nie tylko lekarz ale doktor medycyny.

1,1cm

sobota, 24 stycznia 2015

O CZYM SZUMIĄ WIERZBY Kenneth Grahame



Klasyka brytyjskiej literatury dziecięcej a może wręcz klasyka literatury dziecięcej z Wielkiej Brytanii.
Pewnego dnia Kret wybiega z domu w nieznanym sobie kierunku. Doskonały początek życiowej rewolucji nawet jeśli się jest małym zwierzątkiem. Krecik zaprzyjaźnia się ze Szczurem Wodnym, a potem z jego przyjaciółmi Borsukiem i Ropuchem. Dzięki własnej ciekawości, bądź na skutek działań przyjaciół przeżywa liczne przygody.
Hmm, nie dziwię się, że dzieci nie są zainteresowane czytelnictwem po takiej lekturze, jeśli i mi zdarzało się nudzić. Niewątpliwie odciska się tu styl brytyjski. Owszem doceniam walory literackie, piękną klasyczną poetykę opisów przyrody, ale jestem już na tyle stara, że mogę sobie podoceniać. Najciekawszą część stanowią przygody Ropucha ale należy do nich dotrwać.
Ciepłą, urocza opowieść o przyjaźni ale raczej do czytania dzieciom nież do dręczenia ich koniecznościa przeczytania.

Opowieść zawiera również elementy fantastyczne nie wiem czy wynika to z błędu autora czy tłumacza.
"Rozległ się zgrzyt podnoszonej sztaby i drzwi uchyliły się na parę cali, tyle tylko, aby ukazać długi ryj i dwoje zaspanych , mrugających oczu." Wygląda to dość niewinnie. Z tym, że jest to opis Borsuka, a wydaje mi się, że zwierzęta te nie posiadają ryjów.

Można popodziwiać angielski wymiar sprawiedliwości:
"Powiedzmy, że za kradzież oskarżony otrzyma rok więzienia, co jest karą umiarkowaną; i trzy lata za wariacką jazdę, co jest karą łagodna; i piętnaście lat za znieważenie policji, dość gwałtowne, sądząc z zeznań świadków, nawet jeśli uwierzymy tylko w jedna dziesiątą część tego co nam mówiono."

I jeszcze jedna ciekawostka:
"-Borsuk wszedł do domu i zamknął za sobą drzwi. - A teraz- zwrócił się do Ropucha,(...)- zdejm przede wszystkim ten śmieszny ubiór".
A potem dzieci to czytają i myślą że tak trzeba bo w książce było.


Przesłanie do świata: nawet jeśli jesteś kretem czasem warto wyleźć z nory.

Książka została mi polecona, chyba nie napiszę przez kogo, w ramach wyzwania czytelniczego, na warunek "nie ma w niej ludzi", taki pech, że ludzie w niej są wobec czego zaliczam sobie warunkowo, z nadzieją, że być może coś bez ludzi się znajdzie.



1,1cm

środa, 14 stycznia 2015

DOBRANOC DLA DOROSŁYCH Joanna Wilińska i Andrzej Nowicki Feliks Derecki




Dobranocki, jak to dobranocki,są bajeczkami.  Występują w nich królewny, księżniczki, hrabianki, dwórki, mieszczanki a nawet sierotki oraz ich odpowiedniki płci męskiej. No może bez sierotka, właściwie szkoda, że go nie wymyślono. Akcja toczy się jak to w bajkach przystało. I tylko morał jest niewątpliwie nie dla dzieci. Część tych bajeczek ma morał socrealistyczny, tu kiwamy głową ze zrozumieniem, dla czasów w jakim autorzy tworzyli te dzieła. Te zaś o morałach społecznych aktualne są po dziś dzień a i jutro, nawet metaforyczne, będą aktualne czyli po prostu uniwersalne. Żal tylko, że są tak krótkie, iż nie zdążymy zaprzyjaźnić się, z żadnym z bohaterów, ale wynika to być może z faktu, że powstały na rzeczy programu telewizyjnego, dziś można rzec ze spokojem, że kultowego.




Autorów jest troje, wobec czego zaliczam sobie na poczet wyzwania w warunku: ma co najmniej dwóch autorów.


piątek, 9 stycznia 2015

LABIRYNT LUKRECJI Agnieszka Chylińska



Opowieść dla dziewcząt w wieku 8-12 lat.
  Gówna bohaterka, imieniem Lukrecja (w jakiejś radosnej wenie twórczej nadał jej to imię ojciec, oczywiście po Lukrecji Borgii[bo jakżeby inaczej]), mieszka w domu zwanym pałacykiem, smętnym i nieco strasznym.Wszystkie osoby tamże zamieszkałe są nieszczęśliwe, w tym także rodzice Lukrecji, kontaktujący się ze sobą wyłącznie na skutek kłótni. Matka zajmuje się gotowaniem i sprzątaniem, ojciec siedzeniem w gabinecie bądź wyjazdami na zagraniczne konferencje.
  Pewnego dnia ktoś włamuje się do mieszkania państwa Sopelskich(rodziców Lukrecji), nic nie kradnie ale zostawia po sobie ogromny bałagan i poniszczone przedmioty. Rodzice oczywiście się kłócą, nie zwracają uwagi na córkę, która spędza czas w swoim pokoju. W końcu zasypia, śni jej się labirynt, w którym znajduje kopertę, z informacją aby przestała mówić. Potem odnajduje w snach kolejne koperty, dzięki wytycznym tam znalezionym kolejne osoby zamieszkałe w pałacyku odnajdują szczęście.

Cóż... przez pierwsze dwa rozdziały miałam wrażenie, że prawie każde zdanie rozpoczyna się od " Lukrecja". Mam również wrażenie, że jak na dziesięcioletnie dziecko były zbyt infantylne. W kolejnych akcja się rozkręca i czyta się dość przyjemnie po czym samej autorce się chyba znudziło pisanie i kończy opowieść w przyspieszonym tempie. Książka jest bardzo ładnie ładnie ilustrowana(autor ilustracji: Suren Vardanian) i to te ilustracje są jej największym skarbem. Zawiera również dodatek w postaci " lusterka Lukrecji", które o ile się pojawia w treści (nie pamiętam aby się w ogóle pojawiało ale może przeoczyłam), nie jest żadnym ważnym przedmiotem. Po co je zatem dodano? Nie wiem. Stan chłodu międzyludzkiego raczej słabo oddany albo po prostu jestem na to za stara, autorka ucieka się tu także do takich banalnych zabiegów jak nadanie rodzinie nazwiska Sopelscy.
Moja ocena tej opowieści będzie taka: przeczytać można, ale gdybym ja to napisała, nikt by tego nie wydał.


W wyzwaniu czytelniczym książka spełni warunek: przeczytane w  jeden weekend (a nawet w niedzielę).


piątek, 2 stycznia 2015

Wyzwanie czytelnicze

Postanowiłam skorzystać z wyzwania czytelniczego amelinowej.
Oczywiście chcę je wykorzystać po swojemu, tj. po pierwsze jedna książka do jednego warunku(zapewne niejedna powieść będzie spełniać ich więcej ale cóż...) po drugie chcę skorzystać z dowolnych 25 warunków.